poniedziałek, 13 maja 2013

Section 4

Biegalam po calym domu szukajac mojego szczesliwego naszyjnika. Nie bylam osoba przesadna, jednak bez wisiorka, ktorego dostalam od mamy na 13 urodziny, nie ruszalam sie z domu. Zawsze mialam go przy sobie, nawet jak nie mialam go na szyi to mialam go w kieszeni lub torebce. Zrezygnowana przegladalam kazdy zakamarek domu:
- Moze zostawilas go u Eleanor? - w poszukiwaniach pomagala mi Chaney.
- Nie, jestem pewna, ze mialam go w torbie. - przegladalam wnetrze torebki poraz setny - No nie ma... - opadlam na ciemnobordowy fotel z weluru.
- Idz sie ubrac. Ja poszukam tego naszyjnika. - przytulila mnie przyjaciolka - Idz bo sie spoznisz, a chyba tego nie chcesz... - usmiechnela sie do mnie zadziornie probojac poprawic mi humor.
Podzialalo, mialam lekkie obawy przed wyjsciem bez mojego zlotego wisiorka od mamy ale nie moglam opuscic takiej okazji jak zakupy Eleanor. Pobieglam szybko drewnianymi schodami na gore i weszlam do garderoby w swoim pokoju. Zagryzlam lekko warge zastanawiajac sie co na siebie nalozyc. Na dworze wydawalo sie byc dosc przyjemnie, cieplo na oko z 20*. Postanowilam zalozyc czarne Molly Jeggins z River Island, bialo - granatowo - czarna koszule w krate od Zary, do tego czarne  Blair Loafer od Witchery, na szyje zalozylam zwykly zloty lancuszek i dobralam czarna - brazowa Trapeze Bag od Celine do tego outfitu.
- Wygladasz niesamowicie. - skomentowala moj ubior Chaney gdy tylko zeszlam na dol.
- Taki byl plan. - puscilam jej oczko zarzucajac swoimi czekoladowymi wlosami i zlapalam kluczyki od domu wrzucajac je do srodka torby.

Umowilam sie z Els pod Oxford Circus. Dziewczyna miala male opóznienia, wiec postanowilam kupic nam karmelowa Macchiato ze Starbuck'sa. Gdy tylko dotarlam na miejsce po 5 minutach zjawila sie Eleanor, dziewczyna nienawidzila sie spozniac. Przywitala mnie cieplym usciskiem i buziakiem w policzek, a ja wreczylam jej kawe na ktora sie bardzo ucieszyla. Miala na sobie czarne Baxter Jeans, blekitna koszule w biale, drobne kropki i Month Chealsea Boots z czarna torba, widac dziewczyna kochala Top Shop bo wszystkie te rzeczy byly wlasnie z tego sklepu.
- Jestesmy jak soulmates. - skomentowala nasze stroje i z ucieszonymi twarzami udalysmy sie w strone najblizszego sklepu.
Chodzilysmy juz tak z dwie godziny gdy postanowilysmy pojsc do najblizszej restauracji cos zjesc. Gdy siadlysmy przy stoliku zauwazylam, ze duza liczba zebranych tu dziewczyn przyglada nam sie szepczac cos do siebie.
- Jak Boga kocham, jestem pewna, ze tamte dwie nas sledza. - wskazalam brwiami na dwie dziewczyny ktore od samej stacji metra chodzily za nami.
Eleanor tylko sie zasmiala patrzac na menu. Czulam sie strasznie nie swojo, ze duza liczba osob zwracala na mnie uwage. Wiem, ze czesto zwracalam uwage ludzi bo przyznajmy sobie szczerze, brzydka nie bylam, ale swiadomosc, ze na 200% ktos na mnie spojrzy bo jestem tu z Eleanor jeszcze bardziej mnie wpedzala w poczucie zaklopotania. Poprawilam wlosy z twarzy i zaglepilam sie w lekturze menu restauracji z mysla 'Zachowuj sie normalnie'. Gdy juz zaczynalam opanowywac swoje poddenerwowanie ciaglym wzrokiem na naszych plecach jak na zlosc jedna dziewczyna wyciagnela telefon i zaczela nam chyba robic zdjecia. Spojrzalam na Els pytajaco:
- Nie mowilas, ze jestes miedzynarodowa gwiazda. - probowalam ukryc swoj smiech za powazna mina.
- E tam, kilka Oscar'ow, a ty od razu ze gwiazda... - zasmialysmy sie.
Po kilku minutach zaczelam juz sie przyzwyczajac do nowej mi sytuacji. Wiedzialam, ze reagowanie wpedzi mnie w jeszcze wieksze zawstydzenie, wiec zajelam sie swoim zamowieniem.
- Chlopcy tu beda za 10 min. - powiedziala mi odkladajac Iphona do swojej torebki.
- Super. - usmiechnelam sie na sama mysl spedzenia czasu z chlopakami. - Ej, a jak one sie na nich rzuca?
- Myslisz, ze Paul pusci ich we dwoch na zakupy bez ochroniarza? Jakby szedl jeden to jeszcze tak.
- Czyli bedzie nas 5? - zapytalam i dziwnie sie poczulam, ze ktos bedzie jeszcze za nami chodzil.
- Nie martw sie nawet go nie zauwazysz...
- Kto to Paul btw?
- Paul Higgins, manager.
- Ahh. - dalej czytalam menu, a Eleanor smiala sie z mojego niedoinformowania.
Po zlozeniu zamowien u kelnerki uslyszalam krzyki i piski ze dworu. Wyjrzalam przez wielka szybe restauracji przy ktorej siedzialam wraz z Eleanor.
- Co sie dzieje? - zapytalam bedac w lekkim szoku.
- Chyba chlopcy juz tu sa. - zasmiala sie Els rowniez przygladajac sie biegajacym w ta i z powrotem dziewczynom.
Duza grupa ludzi, a raczej mlodych dziewczyn wymachujaca telefonami poruszala sie powoli w strone restauracji. Dziewczyny sie wrecz przepychaly i popychaly co uznalam za lekka przesade. Dobrze pamietalam swoj koncert 30 Seconds to Mars na ktorym stalam w pierwszy rzedzie przy barierkach. Do domu wrocilam cala posiniaczona, bo jedna z dziewczyn by wyjsc przez barierki uzyla mnie jako swojej drabiny. A najgorsze bylo to, ze za kazdym razem gdy Jared znajdowal sie na poreczy bramek (tu rowniez przed moim nosem) cala publicznosc napierala na mnie lamiac mi zebra. Od tego koncertu przyrzeklam sobie, ze juz nigdy nie pojde na przod sali tylko bede sie trzymac luznych tylow na innych koncertach.
- Wybaczcie za spoznienie. Hej. - pryzywitali sie z nami Harry i Louis tulac nas.
- Hej. - odpowiedzialysmy.
Ochrona i obsluga restauracji nie pozwolila rozwrzeszczanym dziewczynom wejsc do środka, ani zblizac sie do okien. Nie zmienia to jednak faktu, ze wczesniej siedzace tu dziewczyny zaczely robic nam zdjecia.
- Umieram z glodu. - skomentowal Harry siedzacy obok mnie. Prezentowal sie nieziemsko: ciemno granatowe Jeansowe spodnie, bialy Tshirt i ciemnobrazowe buty, a jego krecone wlosy pozostawil w dobrze znanym wszystkim nieladzie. - Co sobie zamowilas? - zagadnal do mnie.
- Spaghetti. Moje ulubione danie.
- Oh uwielbiam spaghetti. Dla mnie tez poprosze. - zwrocil sie do kelnera przy stole.
- Ja wezme carbonare. - odezwal sie Lou.
- Jak wywiad? - zapytala Eleanor, gdy odszedl kelner, chlopakow trzymajac za reke swojego chlopaka.
- Calkiem zabawnie. - zasmial sie Louis.
- Zabawnie? Ten koles potrafi zgasic czlowieka swoimi sprosnymi zartami. - zasmial sie Harry.
I zaczeli nam opowiadac wszystko ze szczegolami.
- Pieknie wygladasz. - usmiechnal sie do mnie Harry zciszajac glos bym tylko ja mogla go uslyszec gdyz Louis i Els byli pograzeni w rozmowie.
- Dziekuje. - speszylam sie lekko jak zawsze gdy ktos mnie komplementowal.
- Co robilyscie? Co kupilas mam na mysli... - poprawil sie szybko.
- Coz, znalazlsmy kilka fajnych rzeczy. Nic specjalnego. - usmiechnelam sie do chlopaka wiedzac, ze nie zrozumie zadnego mojego slowa gdybym zaczela mu je opisywac.
- A kupilas sukienke na wieczor? - zapytal sie biorac do reki szklanke z sokiem ktory przed chwila przyniosl mu kelner.
- Sukienke na wieczor? - zdziwilam sie powtarzajac slowa bruneta.
- No tak. Wybieramy sie dzisiaj do klubu. Myslalem, ze Eleanor ci powiedziala. - wzrocil tu sie w storne Els.
- Pomyslalam, ze lepiej jak sam ja zaprosisz. - usmiechnela sie marszczac nos.
- Racja... - przytaknal jej - Lana, zechcialabys wyjsc z nami do klubu dzis wieczorem? - usmiechnal sie szeroko z niby minal pieska.
- No... Tak. Z checia.
- A o sukienke sie nie martw. Wybierzemy ci jakas.- usmiechnelam sie do znajomych opanowujac swoj wewnetrzny okrzyk radosci 'Ide do klubu z One Direction!'.

Gdy tylko weszlam do domu uslyszalam, ze ktos zbiega ze schodow.
- Holla! Juz jes... - nie skonczylam bo rzucila sie na mnie Chaney.
- Jestes w internecie! - pociagnela mnie w strone salonu gdzie stal na drewnianym stoliku jej laptop. - Patrz! - nachylilam sie wpatrujac w ekran:
- Zakupy Styles'a i Tomlinson'a w Londynie. - przeczytalam na glos naglowek artykulu - No Ameryki tym artykułem to oni nie odkryli. - powiedziałam sucho przegladajac zdjęcia na których byłam wraz z 2/5 One Direction, a dziewczyna zaczela mi pokazywac inne zakladki ze stronami plotkarskimi o naglowkach podobnych co wczesniejszy. Zazwyczaj padało pytanie kim jestem i czy jestem nowa miłością Harry'ego Styles'a. Prychnelam tylko zamykajac laptopa. - Nie czytaj tych bzdur... A lepiej pomysl co zalozyc do klubu.
- Do klubu? - zdziwila sie - Gdzies wychodzimy? - udalysmy sie w strone kuchni gdzie zlapalam za karton z sokiem pomaranczowym.
- No tak. Chlopcy zaprosili mnie do klubu. Obiecalam ci, ze cie z nimi zapoznam. - upilam lyk soku prosto z gwinta nie trudzac sie w poszukiwaniu szklanki.
- Idziemy do klubu z nimi? - wytrzeszczyla na mnie to swoje ladne oczy, a ja tylko jej przytaknelam kiwnieciem glowy. - Aaa! - zaczela sicho piszec skaczac w miejscu i klaszczac w dlonie - Ale w co ja mam sie ubrac? - na to slowa podeszlam do swoich toreb z zakupami i z jednej z nich wyciagnelam czarna Cut-Out Wraped Necklace Dress z River Island.
- Ja ide w tym. - pokazalam jej dajac jej tym samym pomysl do skopiowania.
- Nie za elegancka na klub? - zapytala - Ale sliczna.
- Harry mi ja wybral. - zarzucilam wlosami jak diva.
- Zartujesz? - ucieszyla sie
- Nie. Musialam sie jeszcze z nim wyklocic, ze sama za nia zaplace.

Wystrojone i opanowane czekalysmy juz w klubie na Els i reszte chlopakow. W duchu dziekowalam sobie, ze nie zmienilam zdania z sukienki, ktora wybral mi Harry na spodnie, ktore planowalam. Dookola nas wszyscy byli wystrojeni niczym na zjawienie sie samej krolowej. Nawet sam DJ byl ubrany w spodnie garniturowe i koszule. Siedzialysmy w lozy dla vip'ow gdzie zaprowadzila nas ochrona. Najwodoczniej chlopcy złożyli rezerwacje i uwzglednili w nim moje nazwisko.
Wykrzywiajac na boki swoje bezowe Moccasin Mary Jane Platform Pump od Miu Miu, rozgladalam sie szukajac znajomych mi twarzy. Chaney jednak siedziala rozluzniona popijajac cole, ktora dostala za darmo od kelnera.
- Gdzie oni sa... - zadrgalam noga ze zdenerwowania.
- Wyluzuj sie. Naciesz sie darmowym trunkiem. Wsumie dobrze, ze chociaz drinki mamy za darmo... Wejscie kosztowalo fortune. - mruczala do siebie przez co ledwo moglam ja uslyszec. - To nie Els? - kiwnela glowa w strone brunetki zmierzajacej w naszym kierunku, a za nia 5 chlopcow. Wszyscy wyglądali nieziemsko. Els w czarnej dopasowanej sukience przed kolano z ciemnofioletowymi rękawami idealnie wpasowała się w strój swojego chłopaka, który miał na sobie czarne spodnie i koszule w tym samym kolorze co Eleanor rękawy sukienki. Reszta chłopcow również wybrala koszule, oprócz Niall'a, który postawił na czarne polo.
- Hej, wybaczcie za spoznienie. - powiedziala witajac nas buziakami w policzek - Wow, wygladacie nieziemsko.
- I kto to mowi. - odpowiedziala Chaney i zasmialysmy sie.
- Chlopcy, to jest moja przyjaciolka, Chaney. - przedstawilam ja reszcie zebranych, a oni zaczeli podawac sobie dlonie kolejno wymieniajac sie imionami.
- Widze, ze znowu sie zgadalyscie. - zasmial sie Louis
- Tym razem mamy trojaczki. - dopowiedzial Harry.
- Nie specjalnie to zrobilysmy. - rzucilam luzno sama smiejac sie z faktu, ze wraz z Els i Chaney bylysmy ubrane na czarno z pofalowanymi wlosami z przedzialkami na srodku glowy.
- Telepatia. - usmiechnela sie slodko Eleanor.
- Naprawde slicznie wygladacie. - usmiechnal sie do nas Lou calujac swoja dziewczyne w policzek.
- Oh, jestes slodki Lou. - skomentowala slowa chlopaka Chaney i wszyscy zasiedlismy.
- Mam wielka ochote się upić. - rzekł nagle Niall łapiąc jedno z piw.
- Jak nigdy! - zaśmiał się Liam na co i my wybuchnęliśmy śmiechem.
Po kilku drinkach Chaney wyrwało na parkiet z Liam'em i Harry'm, Lou i Eleanor siedzieli zajęci kokietowaniem siebie nawzajem, a ja z Niall'em i Zayn'em prowadziłam konwersacje:
- Jesteś z Irlandii? - zdziwił się chłopak o blond włosach patrząc zdziwionymi oczami na mnie.
- Myślałem, ze jestes z South Yorkshire... Znaczy twój akcent... - ciągnął Zayn
- Ja urodziłam się w Irlandii bo mój tata miał tam prace do wykonania. Tak prawdziwe korzenie mam Polskie. - uśmiechnęłam sie tłumaczac im zawiła historie mojej rodziny.
- Czekaj bo nie rozumiem. - zasmiał sie Irlandczyk
- Moi dziadkowie, za strony mamy i taty są Polakami... - zaczęłam mówić do nich powoli - ...przeprowadzili się do Anglii za czasów II Wojny Światowej. Tam tez sie jakoś poznali, zeswatali, poślubili, spłodzili moją mamę i mojego tatę.
- Skąd są twoi rodzice? - zapytał szybko Niall
- Tata jest z Doncaster, a mama z Sheffield. - uśmiechnęłam się.
- Louis jest z Doncaster! - ucieszył się blondyn.
- A wy?
- Ja jestem z Bradford. - powiedział czarnowłosy.
- Ja z Mullingar to jest...
- Z Mullingar?! - dopiero później zdałam sobie sprawe, że krzyknęłam. - Z Mullingar w Westmeath? - poprawiłam sukienkę robią poważna minę bizneswoman.
- Taak? - spojrzał na mnie dziwnie.
- Jestem fanką książki James'a Donleavy'ego. Napisał on książkę "Ryży". - tłumaczyłam im niepotrzebnie bo i tak nie wiedzieli o kogo mi chodzi. - No i on jest z Mullingar. - chłopcy dalej patrzyli na mnie nie wiedzac czemu wcześniej zareagowałam tak energicznie - Em... Johnny Depp chciał zekranizować tą powieść. - rzuciłam na luzie.
- Johnny Depp? Uwielbiam Depp'a! - ucieszył się mulat z Bradford. 
- Aha... Dlatego uciekłeś jak dziewczynka gdy mieliśmy sie z nimi spotkać, a później płakałeś. - zaśmiał się z przyjaciela Niall.
- Wcale nie płakałem. - oburzył sie ciemno włosy na co ja wybuchnęłam śmiechem - Z czego się tak cieszysz?
- Wybacz, po prostu to dziwne, że gwiazdy też są ludźmi. - wybuchnęliśmy śmiechem na dźwięk wypowiedzianych moich słów, brzmiało to tak głupio. 
- Co wy tacy drętwi? Tańczyć ludzie! - złapał mnie za rękę Harry ciągnąc na parkiet, zaraz za mną z ucieszoną miną wyrwał się Niall, a Zayn bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy został na sofie, po chwili sam bo i nasza zakochana para ruszyła w tany. 

***


3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz, cieszę się, że przypadło Ci do gustu.
    Byłabym wdzięczna jakbyś informowała mnie o nowych wpisach u siebie :)

    A,

    OdpowiedzUsuń
  3. już mi sie to podoba ! na prawdę, mam kolejne opowiadanie do czytania ! :D
    będe czytać :D
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń