piątek, 10 maja 2013

Section 2

Oplotlam rece za glowe i oparlam sie o sciane. Nie wytrzymalam dlugo w tej pozycji i szybko polozylam sie na brzuchu i zgielam nogi w kolanach. Stukajac olowkiem po czarnej drewnianej podkladce lezacej wraz ze mna na lozku zastanawialam sie nad swoim szkicem.
- Beznadziejny. - pyrgnelam kartke na podloge wraz z podkladka i spojzalam w sufit.
Wydawal mi sie w tym momencie bardzo interesujacy. Zobaczylam, ze promienie sloneczne ktore niedawno wpadaly przez drzwi balokonwe do mojego pokoju zniknely i zrobilo sie delikatnie ciemniej. Poczulam jakby na chwile mi zamarlo serce. Czyzby miala sie rozpetac burza? Zerwalam sie szybko z lozka i podbieglam do okna. Okazalo sie, ze to tylko male zachmurzenie z lekkim deszczykiem.Typowa angielska pogoda. Odetchneam z ulga. Okropnie, przerazliwie balam sie burz. Sama burza w sobie mi nie przeszkadzala, nawet lubilam ja, ale gdy juz dochodzily do tego grzmoty i pioruny totalnie paralozowalo to moje cialo.
Zaczesalam palcami wlosy do tylu i patrzylam na kupke kartek z nieudanymi szkicami. Przygryzlam warge i zebralam je. Postanowilam ich nie wyrzucac, a wyjsc na spacer z nadzieja, ze moze przyjdzie mi do glowy jakis pomysl. Zalozylam na swoj czarny swetr, ciemnofioletowy Wool-Twill Coat od Victorii Beckham.
- A ty dokad? - uslyszalam za soba krzyk Chaney ale juz bylo za pozno na odpowiedz bo wybieglam z domu. Poczulam niemila ciecz na moim nosie i szybko otworzylam czarny parasol przybierajac kierunek w storne Hyde Parku.

Usiadlam naprzeciw Ornamental Pond, a szare chmury juz calkowicie zniknely z horyzontu i cieple slonce przywitalo wszystkich londynczykow. Przygladalam sie dziewczynie siedzacej po drugiej stronie fontanny. Zaintrygowal mnie jej stroj. Szary dlugi plaszcz ze skorzanymi rekawami, ciemno jeansowe spodnie. Probowalam lepiej przyjzec sie jej butom by moc to wszystko naszkicowac, ale dziewczyna w tym momencie wstala. Zrobilam smutna mine, poniewaz moj szkic nie byl skonczony. Sylwetka kobiety zaczela sie do mnie jednak zblizac. Szybko odwrocilam wzrok z niej speszona, ze to moje spojrzenie ja tu przywowalo. Nie mylilam sie:
- Hej. - przywitala mnie cieplym usmiechem. Skas ja znalam.
- Hej. Czy my sie nie znamy? - zmarszczylam z usmiechem brwi probujac przypomniec sobie jej twarz.
- Eleanor. - odpowiedzialysmy razem. Juz sobie przypomnialam ta sliczna twarz.
- Jak moglam cie nie poznac. - zamknelam szkicownik skupiajac wzrok na dziewczynie.
- Na widzisz. Ja cie od razu poznalam. - zasmialysmy sie. - Co tam masz? - wskazala na moja czarna teczke z rysunkami.
- Takie moja bazgroly. Rysunki, szkice. - bylam niesmiala gdy temat schodzil na moje rysunki, wiedzialam, ze dobrze ryzuje jednak zawsze sie peszylam a na policzkach goscil cieply rumieniec.
- Sa naprawde dobre. - mowila uwaznie przygladajac sie moim obrazkom.
- Dziekuje. Co tu robisz? - rozejzalam sie zdajac sobie sprawe, ze jest bez osoby towarzyszacej.
- Umowilam sie tu z chlopakiem, ale przed chwila dostalam od niego sms'a, ze nie da rady sie spotkac. - zrobilysmy skwaszone miny...
- Ma u mnie wielki minus za wystawianie takiej dziewczyny. - pomachalam palcem niczym dziewczyna z Brooklinu.
- Przyzwyczailam sie. Ma duzo rzeczy na glowie.
- Mhmmm. Niech lepiej sie postara bo straci naprawde dobry towar. - zaciagalam slangiem z Queen co wywolalo u zielonookiej smiech.
- Hej robie taka 'impreze'. - zrobila znak cudzyslowia. - Chcesz wasc?
- Zalezy co masz na mysli mowiac 'impreza' . - pomowilam dziewczyne
- Taka posiadowke. Znajomi wrocili dzis do Londynu i sie postanowilismy spotkac u mnie.
- Jasne. Czemu nie. - usmiechnelam sie.

Wysiadlam ze swojego czarnego Maserati GranTurismo, ktorego dostalam od rodziny na 18 urodziny, przed domem Els. Mialam na sobie burgundowy Playsuit z 3\4 rekawami, na wierzch czarna ramoneske od Mango i czarne Conversy. Dlugie wlosy pokrecilam w duze loki, zrobilam przedzialek po srodku glowy i wcisnelam na czubek glowy czarny melonik.Zadzwonilam do drzwi i spojrzalam na swoj outfit. Bylam dobrze ubrana do posiadowek? Boze ja jeszcze nigdy nie bylam na posiadowce... Jak ja wygladam. Musze sie przebrac - pomyslalam i w tym momencie otworzyla mi drzwi Eleanor. Miala na sobie czarny playsuit z kolnierzykiem w panterke i rowniez przedzialek po srodku. Przywitalysmy sie smiechem na swoj podobny wyglad i weszlam do srodka. Els wziela moja kurtke, a ja pyrgnelam melonikiem w store wieszaka.
- Chodz juz wszyscy sa. - poszlam za nia w strone salonu. Dom typowo brytyjski w stylu angielskim. Jasny, przestronny, rodzinny.
- Wszyscy, to jest Lana. Lana, to sa wszyscy. - Eleanor zareprezentowala mi caly salon w ktorym siedzialo na oko z 8 osob w tym 5 twarzy dobrze mi znanych.
- Wow. Wygladacie podobnie. - zasmial sie jeden z chlopakow i podszedl do mnie i Els. - Jestem Louis.
- Moj chlopak. - usmiechnela sie do mnie Els, a chlopak ucalowal swoja dziewczyne w policzek, a ma dlon uscisnal.
- Lana. Ja cie znam. - wskazalam na niego i zmruzylam oczy w celu przypomnienia sobie skad znam ta przystojna twarz. - Was tez znam. - wskazalam na pozostala czworke. - Skad was znam? - nie sposzczalam wzroku z Louis'a dalej wskazujac na niego palcem.
- Zapewne z telewizji. - odezwal sie wysoki brunet i podszedl do nas. - Jestem Harry. To Liam, Zayn, Niall, Paul, Kate i Josh. - wskazywal kolejno na zebranych w salonie. Kazdy wstal i podal mi reke, a ja dalej wstalam w szoku nie znajac odpowiedzi na dalej tkwiace mi pytanie w glowie:
- Co tu robi One Direction? - powtorzylam niepewnie do Els. Wlasnie teraz zdalam sobie sprawe, ze stoje o to przed najwiekszym boybandem w historii muzyki. - Dlaczego ja ciegle zadaje pytania? - rozlozylam bezradnie dlonie szukajac odpowiedzi w spojrzeniu Eleanor.
- Chyba jestes w szoku. - pokiwal do mnie glowa Louis.
- No shit Sherlock. - odpowiedzialam z ironia co wywolalo u wszystkich smiech.
Zlapalam sie za glowe probujac poukladac to wszystko. Przede mna banda przystojniakow do tego jeszcze celebrytow, a ja zachowuje sie jak idiotka. To dopiero zrobilam pierwsze wrazenie: zapominajac kim oni sa. Chlopcy jednak nie poczuli sie zaden sposob urazeni moim zachowaniem ani zniesmaczeni, bawilo ich to raczej.
- Przepraszam, ze od razu nie skojarzylam, ale nie zdarza mi sie na codzien spotkac kogos znanego. - tlumaczylam sie gdy juz usiedlismy do stolu pelnego chipsow, paluszkow i popcornu.
- Nigdy ci tego niewybaczymy. - zrobil sztucznie powazna do mnie mine Harry siedzacy po mojej lewej stronie. - Albo i wybacze. - spojrzal na moja rownie sztuczna smutna mine.
- Skad sie znacie? - wskazal na mnie i na Els Louis.
- Wpadlam na nia przypadkiem w pubie. - powiedziala Eleanor i zasmialysmy sie obie na to wydarzenie.
- I tak jakos wyszlo. - usmiechnelam sie do chlopaka dziewczyny.
- Czym sie zajmujesz? - zagadna mnie Liam, ktory siedzial obok mnie po prawej stronie.
- Wiec... od nowego semsetru zaczynam studia na WLC. - usmiechnelam sie dumnie.
- O, jaki kierunek? - zapytal z zainteresowany podsuwajac mi piwo.
- Fashion Designer.
- Nie powiem, bardzo kobiece. - usmiechnal sie - Coz, dzis bardzo ladnie wygladasz wiec z dobieraniem strojow nie masz problemu. - zaczerwienilam sie lekko.
- Dziekuje. - zciszylam glos speszona.
- Czyli rysujesz? - zagadywal mnie dalej.
- Troche tak. Gdybym nie potrafila nie dostalabym sie. - zasmialam sie niesmialo.
- Tylko wiesz... ubrania czy tez tak ogolnie?
- Jak najdzie mnie natchnienie to co mi na mysl przyjdzie.

Wyszlam na taras odetchnac swiezym powietrzem. Potrzebowalam tez chwili dla siebie by moc to wszystko poukladac w swojej glowie. Nie moglam w to uwiezyc, ze jestem wlasnie na domowce u Eleanor Calder z One Direction. Mialam w sobie tyle emocji, pozytywnych oczywiscie, ze musialam sobie zapalic papierosa. Nie jestem nalogowym paleczem, ale gdy lubie sobie zapalic gdy jestem zdenerwowana, uspokaja mnie to strasznie i relaksuje. Wyciagnelam z paczki papierosa i odpalilam go zaciagajac sie. Gdy dym dotarl do moich pluc, automatycznie poczulam ulge. Wszystkie emocje sie opanowaly. Caly swiat stal sie przejrzysty i spokojny, a zwlaszcza moje serce, ktoro myslalam, ze zaraz mi ucieknie z krzykiem. Usiadlam na schodach patrzac sie wprzestrzen przed siebie. Els mieszkala w domku jednorodzinnym, na przedmiesciach, zdala od zatloczonych wiecznie ulic. Usmiechnelam sie do siebie z mysla jaka jestem szczesciara.
- Moge sie dolaczyc? - uslyszalam za soba glos za ktorym automatycznie powiodlam wzrok.
To byl Zayn Malik. Brunet trzymal w reku koc i bluze z kapturem.
- Pomyslalem, ze sie przyda. Zimno jest. - usmiechnal sie do mnie czarujacym usmiechem i nalozyl mi swoja czarna bluze na ramiona.
- Dziekuje. Juz mialam wracac z tego zimna. - usmiechnelam sie delikatnie wyrzucajac juz sam filter z papierosa, a chlopak usiadl obok mnie przykrywajac nasze nogi kocem.
- Potowarzysz mi. - wyciagnal z kieszeni paczke pomaranczowych Marlboro i wzial w usta jednego.
Przygladalam sie temu zjawisku niczym najpiekniejszemu obrazowi na swiecie. Nie wiem co mnie w tym zafascynowalo ale bylo to tak pociagajace...
- Chcesz? - chlopak wyciagnal biala paczke w maja strone najwidoczniej myslac, ze na papierosy sie patrze.
- Nie, dziekuje. Skonczylam przed chwila. - wskazalam na swoj dopalek lezacy na siemi.
- Nie wygladasz na dziewczyne krora pali. - zaciagnal sie papierosem i wypuscil ciezko powietrze z pluc wraz z dymem.
- Nie jestem nalogowym palaczem. Raczej sporadycznym. - zagryzlam niesmialo warge. Rozmowa z nim strasznie mnie stresowala, jak i wgl cala ta sprawa domowki z One Direction.
- Czyli? - dopytywal.
- Jak sie zdenerwuje...
- Zdenerowowalas sie? - przerwal mi lekko zaskoczony.
- No tak, bo ja zawsze w piatkowe wieczory spedzam imprezy z celebrytami, popijajac z nimi piwo. - zasmialismy sie na moja ironie.
- Znam to uczucie. - strzachnal popiol z papierosa. - Zawsze jak spotkam kogos znanego to po prostu nie wiem co zrobic. A Niall to totalnie odlatuje. - zasmial sie. - Chociaz ty nie odlecialas. Po prostu wydawalas sie zaszokowana.
- Taka tez bylam. Najgrsze jest to, ze nie wiesz jak sie zachowac w stosunku co do znanej osoby. Zagadac, olac, poprosic o autograf, zdjecie, przywitac sie...? - wyznalam chlopakowi cos co naprawde mnie zastanawialo w zyciu.
- Coz, mnie nie przeszkadza to, ze ktos mnie zaczepi o autograf czy zdjecie. Sam sie na to zdecydowalem. Fak, czasem potrafi sie czlowiek zdenerwowac majac zly dzien, ale to przeciez moja praca. Bez fanow nie bylbym tym kim teraz jestem.
- Zawdzieczasz im naprawde duzo. - przyznalam mu racje.
- 'Im'? Nie jestes jednym z nich? - usmiechnal sie do mnie.
- Znaczy ja... - zmieszalam sie i zrobilam skwaszona mine na ktora sie zasmial. - Nie jest to dokladnie moj styl muzyki. Nie to, ze mi sie podoba, po prostu...
- Dobrze rozumiem. - uwolnil mnie od tej krepujacej odpowiedzi - Jaki styl muzyki lubisz?
- Coz... Rock, metal. - usmiechnelam sie dumnie na, a chlopak uniosl brwi.
- Naprawde? - zapytal zdziwionym glosem.
- Co w tym dziwnego? - zmieszalam sie jego zaskoczeniem
- Po prostu nie wygladasz na kogos kto slucha tego tyou muzyki. - zgasil papierosa i dalej patrzyl na mnie.
- To na kogo ci wygladam? Pierwsza mysl... Juz wczesniej wspomniales, ze nie wygladam na kogos kto pali, a teraz slucha takiej muzyki... - rzucilam mu ze smiechem wyzwanie.
- No wiec... - zmierzyl mnie wzrokiem oblizujac warge. - Wygladasz na osobe bardzo kobieca, ulozona, klasyczna...
- Klasyczna? - przerwalam mu ze smiechem nie zabardzo rozumiejac o co mu chodzi... Gdy chodzilo o slowo klasyka od razu mialam przed oczami starosc.
- No wiesz taka... Glamour girl. - wybuchlismy glosnym smiechem. - Nie masz racje, to glupi przypiotnik. - schowal twarz zawstydzony dalej sie smiejac.
- Tu jestescie! - zza drzwi wylonil sie Harry. - Gramy w karaoke.
- My chyba zpasujemy. - machna reka na kumpla z zespolu Zayn. Poczulam sie przemilo, gdy owiedzial 'My' chyba najwidoczniej wolal zostac ze mna na tym zimnie i porozmawiac, z drugiej strony jakim prawem decyduje za mnie? Podrocze sie z nim troche:
- Wlasciwie to mam ochote. - wstalam usmiechnieta do Harry'ego.
- No to chodzmy. - zlapal za koc Zayn i weszlismy do srodka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz